piątek, 31 sierpnia 2012

Chapter Three



To już dziś!
Słodziutka grupka pięciu chłopaczków…
HELP!

Zapisałam ostatnie słowo w pamiętniku, odkładając go na szafkę nieopodal łóżka. Tak, już dziś był ten przez wszystkich nazywany WIELKI dzień. Ja w tym nic wielkiego nie widziałam, lecz większość dziewczyn z ośrodka była tym nadwyraz  podekscytowana. Najbliższe dni przed „warsztatami” były z pewnością jednymi z najdziwniejszych w całym moim życiu. Gdzie by się nie spojrzało panował zgiełk. Szalone fanki (chyba tak będę te dziewczyny nazywała) latały po szkole, a po południami po ośrodku piszcząc na temat grupki „pięciu Bógów”. Tak, właśnie w taki sposób przedstawiały swoich idoli. Puszczały na cały regulator znane tego boysbandu piaz z nimi osenki, wrśpiewając… Lecz czy śpiewając było słusznym porównaniem? Wydaje mi się, że nie. Szybciej przypominało darcie kota, no ale cóż. Nie oszukujmy się, wokali to one zbyt dobrych nie posiadały. Oczywiście w porównaniu do One Direction. Choć szczerze mówiąc, to nie wiadomo czy ich głosiki nie są piękne przerobione… Newermind. Lecz najbardziej przeraziło mnie to, że wśród „faneczek” znajdowała się również Sally. Dziewczyna, która z pozoru wyglądała na potulną i niewinną. A tu proszę. Wieczorami śpiewała do dezodorantu, udając że stoi na scenie i śpiewa wraz z owym Harry’m. Tak, zbyt częste przesiadywanie ze współlokatorką sprawiło, że dość wiele dowiedziałam się o tym zespole. I nawet zmieniłam  o nich zdanie. Przeglądając różne gazety, które wpychała mi w ręcę Sally, stwierdziłam, że są to naprawdę bardzo fajni ludzie. Tacy… pozytywni.  Oczywiście nie myślcie sobie, że stałam się ich fanką. Co to, to nie. Nawet nie poznałam ani jednej ich piosenki. Nigdy bym nie zdradziła swoich rock’owych zespołów. Choć może nawet by dało się to pogodzić, no ale… Właśnie, było jedno, ale jakże znaczące „ale”. Jedna rzecz, która mnie odstraszała, a dokładnie osoba. Statystyczna fanka. Przeglądając wszelkie magazyny, oraz posiadając własne doświadczenia, gdy widziałam dziewczyny robiące plakaty, niemalże chciałam zwymiotować dzisiejszym obiadem. I to nie chodzi o takie zwykłe plakaty typu : ładny napis zespołu, symbole się z nim kojarzące czy nawet wyznanie miłości. Takie elementy były jak najbardziej normalne we współczesnym świecie. No ale przekaz: „Harry, jestem wolna”; „Zayn, bierz mnie” i jeden z najgorszych „Louis, choć na pięć minut do toalety” przyprawiały o zawrót głowy. Jak dla mnie takie dziewczyny nie miały za grosz szacunku do samej siebie. Super po prostu, każdy marzy o tym, żeby sprzedać się własnym idolom… I jeszcze ciekawa co oni sądzą o takich napalonych dziewczynach na jedną noc. Może to im pasuje, nie wnikam… 
Lecz najbardziej rozśmieszały mnie rysunki, na których widniał napis : „Liam, wyjdź za mnie” itp. Czy one naprawdę są tak tępe i myślą, że jeden z takich chłopaków zakocha się w takiej szarej myszce? Powiedzmy sobie prawdę. Osoba sławna wiążą się z kimś właśnie z takiego środowiska. Bo my, jako zwykli nudni ludzie, nie pasujemy do świata „celebrytów ”Niestety. Sad, but true.

Niezgrabnie osunęłam się z łóżka, narzucając do siebie sweterek w czerwone paski. Stary zegar, wiszący na przeciwległej ścianie wskazywał 8:45. Co oznaczało tylko jedno. Za 15 minut zaczynają się te całe warsztaty. No niestety, jak to się mówi: Mus to mus. Włożyłam tylko słuchawki do uszu, mając nadzieję że nie będę musiała brać udziału w owych zajęciach, i ruszyłam w stronę auli.



-Valerie, chodź do tego pierwszego rzędu! Ile czasu ma cię błagać?! Nie daj się prosić!- piszczała Sally, gdy zrobiłam krok wchodząc do sali.

-O nie, co to, to nie. Zostaje tutaj.- wskazałam na krzesło, po czym automatycznie je zajęłam. (Wiadomo, że zaraz ktoś mógłby mi je zając, pff )-Przecież ty możesz iść. Nie zatrzymuję cię.

Dziewczyny założyła ręce na piersi, robiąc przy tym skwaszoną minę. Po chwili przesłała tylko na odchodne „potem się znajdziemy”, odwróciła się na pięcie i zniknęła w tłumie. 

„Wow”- pomyślałam, wygodniej rozsiadając się na krześle. Audytorium wyglądało zniewalająco. Ktoś naprawdę musiał wykonać ciężką robotę. Całą scenę (czyt. stoły poustawiane jeden przy drugim) zdobiły ponaklejane na nią małe flagi Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Okna przyzdabiały rysunki podopiecznych, oczywiście z angielskimi motywami. Przy suficie zdołało się dostrzec harmonijki zrobione z papieru, które przedstawiały irlandzkie skrzaty-leprechaun .Wszystko to tworzyło niesamowitą kompozycją od jednej lampy do drugiej. Elementy te, nadawały magiczny klimat temu miejscu. Pierwszy raz w życiu mogłam stwierdzić, że aula przypominała najpiękniejsze pomieszczenie jakie dotychczas zdołałam zwiedzić. Posiadało to coś, czego nigdzie indziej nie można było poczuć.

-Ekhem. Proszę o ciszę-oznajmił pulchny dyrektor sierocińca, wchodząc niezgrabnie na scenę. Jego czarny garnitur z krawatem, w barwach brytyjskich idealnie komponował się w tło otoczenia. Niewątpliwe bardzo ważna była dla niego ta „uroczystość”. Szepty na sali automatycznie ucichły i wszystkie pary oczu skierowały się w stronę naczelnika-Witam Was wszystkich serdecznie. Jestem bardzo szczęśliwy, że zebraliśmy się tu w tak licznym gronie. Mam nadzieję, że owe zajęcie przypadną Wam do gustu. A więc nie przedłużając, powitajcie gromkimi brawami zespół One Direction!


I tak jak się spodziewałam, tak się stało. Nagle po całej sali rozległy się przeraźliwe piski dziewcząt. Zaczęły skakać jak oszalałe. Myślałam, że zaraz bębenki pękną mi w uszach. Zachowywały się bynajmniej jak nienormalne. Jedynie chłopacy tzw. „obstawiali” ściany. Stali oparci o nie, wbijając swój wzrok we własne buty. Szczerze powiedziawszy to im się nie dziwię. Chyba wiadomo dlaczego. Nie trzeba takiego faktu wyjaśniać.
Po kilku minutach donośnych wrzasków, pisków itd. na scenę wbiegło kilku roześmianych chłopaków. Szeroko uśmiechnęli się i pomachali ochoczo do wszystkich.
Najbliżej zejścia ze sceny stał chłopak ubrany w kraciastą koszulę uśmiechając się zalotnie do dziewczyn siedzących w pierwszym rzędzie. A na imię mu było… Li… La..Lajam ? However. Powiedzmy, że jakoś tak. O, niech będzie mu „Pan Kratka”. Jednak dużo nie wyniosłam z opowiadań Saly. Skoro nawet nie potrafię zapamiętać ich imion…
O krok dalej stał zielonooki chłopak, o niesamowicie brązowych, kręconych włosach. Nie powiem, uroku to mu dodawało. Wyglądał bosko. STOP! Od Kiedo ja używam słowa: B O S K O… Akurat jego imię zapamiętałam bez żadnego problemu-Harry. Chyba tylko przez to, że moja współlokatorka na okrągło o nim nadawała. Widać, że niezbyt był zainteresowany całą tą wrzawą, bo co chwilę zerkał na wyświetlacz swojego telefonu.
Następnie oparty o swojego kumpla stał niewysoki blondyn. Ubrany był w czerwone polo, a na to zarzuconą miał turkusową bluzę. Wybaczcie, ale jego imienia również nie pamiętam. Powiedzmy, że nazwę go.. ”blondynek”. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo kreatywne.
W ramię w ramię z poprzednim stał szczupły mulat. Jego czarne włosy wraz z długą grzywką idealnie pasowały do czerwono białej bejsbolówki. Co chwilę przeczesywał swoje włosy, przy czym doprowadzał damską część widowni o zawrót głowy. Oczywiście na mnie wrażenie to w żadnym stopniu nie robiło. A nazwiemy go..”Grzywacz””
Następnie st..WŁAŚNIE?! Sama pacnęłam się w głowę, robiąc takowego „facepalma” Tylko ja mogłam nie zdołać ogarnąć, że brakuje jednego członka zespołu. Na scenie stała tylko czterech chłopaków oraz zespół. A gdzie podział się…to ten. Wiadomo, że nie mogłam zapamiętać jego imienia. Ugh. Gdzie piąty członek zespołu ?!

-Cześć Wam! To my, One Direction!- przedstawił Pan Kratka, machając w stronę publiczności-Jak już zapewne wiecie, to my będziemy mieli zaszczycać prowadzić te warsztaty muzyczne. A więc nie przedłużając może wpierw coś zaśpiewamy?- zapytał, kierując się w stronę swoich przyjaciół, którzy automatycznie pokiwali głowami.
-I przepraszamy za Louis. Za jakiś czas powinien się tu pojawić.-dodał Lokaty, szczerząc się do widowni.
Zabrzmiały pierwsze wersy utworu, które jak muszę przyznać, mimowolnie wpadały w ucho. Zgromadzeni na sali (czyt: tylko dziewczyny) były wniebowzięte. Rzeczywiście miały się z czego cieszyć. Zobaczyć swojego idola na żywo, to nie lada gratka. A może zdołam namówić dyrektora, aby zaprosił całe 30 Seconds To Mars? O, to jest myśl !

Moje rozmyślanie przerwał donośny łoskot dobiegający ze sceny. Zespół automatycznie zaprzestał wykonywania utworu. Wyprostowałam się, aby móc dojrzeć, co akurat się tam wydarzyło. Obraz, który po chwili ujrzałam wywołał u mnie niepohamowane napady śmiechu, lecz jak na Valerie Adams przystało, bardzo szybko je powstrzymała. Chłopak w czerwonych rurkach, bluzce w paski i szelkach leżał jak długi na scenie. Zespół również nie mógł ukryć swojego rozbawienia całą tą sytuacją, po czym po chwili cała aula wybuchła śmiechem. Widocznie nie zauważył schodka, który prowadził na scenę. Gdy wszelki gwar ustał, Harry pomógł swojemu koledze.

-Oto nasz spóźnialski Louis-przedstawił go Grzywacz, gdy ten doprowadzał się do porządku. Po chwili chłopak obrócił się na pięcie w stronę publiczności. Pomachał wszystkim w geście powitalnym, nie mogąc opanować się uśmiechać. Zaszczycił spojrzeniem całą sale, gdy nagle…
                                                                          ~*~
TADAM. Pierwszy raz w życiu, przerwałam w jakimś interesującym momencie, mvahahah. Dobra, nie będę taka. :D
Rozdział dodany. Mam nadzieję, że Wam się podoba? Mi osobiście, jak zawsze coś nie pasuje w końcówce. No ale cóż, opinia należy do czytelnika. A więc KOMENTUJCIE. J
A co do kolejnych chapter’ów (?.., newermind :D)No cóż… Jak wiadomo, zbliżą się rok szkolny. A więc większość czasu poświęce nauce…. Dobra, nie oszukujmy się. I tak będę się opierniczała. xD
No ale na pewno nie będę mogła tyle czasu spędzać przed komputerem.
Do sedna… nie wiem, co jaki czas dodawane będę posty. Może to być co miesiąc, albo co klika dni. Nie mam zielonego pojęcia. Zostawcie w komentarzach swoje TT (ci, którzy jeszcze nie podali) i wyczekujcie na jakąkolwiek informacje, ale zaznaczam, że musicie być cierpliwi.
Ale bloga oczywiście NIE ZAWIESZAM.
Pozdrawiam, Yuumy. : )
Mój TT: Yuumy

BTW. Wy też się tak jaracie nju okładką? No dla mnie jest MEGA. *-* A jutro LWWY. Dobra, stop z moim fangirlingiem. xD





5 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. No naprawdę urwałaś w takim momencie, że będzie zżerać mnie ciekawość. Czekam na kolejny.:D
    opowiadanie-1d-boys.blogspot.com
    Lofciam...<33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Szkoda, że skończyłaś w takim momencie... :D Wpadaj do mnie, u mnie świętujemy 99. rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny! dodaj jak najszybciej nowy rozdział!! zapraszam do mnie http://notidealbutmylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. a strzelę se taką nazwę choć i tak się domyślisz kto to XD1 września 2012 11:20

    chyba nie muszę pisać co myślę o rozdziale i swojego tt, bo zawsze piszę to samo xd

    OdpowiedzUsuń